Wieczorem 28 bardzo swędziała mnie skóra, zbagatelizowałam to, poszłam spać z codzienną, rutynową warstwą kremu nawilżającego.
Rano, gdy się obudziłam miałam bardzo opuchniętą twarz (przynajmniej to była pierwsza rzecz, którą poczułam po przebudzeniu). Pobiegłam do lustra do łazienki, gdy to zobaczyłam wpadłąm w histerie, płacz, lament.. nie wiem sama co to było. Obudziło to mamę i tatę. Mama dała mi leki odczulające i tyle leków, które normalnie przyjmuje, że ich nie zliczę. W każdym bądź razie, twarz była cała we krwi, ropie, wielkie otwarte, ropiejące rany.. jak płyty tektoniczne. Poruszenie jakimkolwiek mięśniem było katuszem. Cały dzień przespałam z kremem antybakteryjnym na twarzy.
a po nałożeniu centymetra tapety, było mniej więcej tak :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz