niedziela, 3 sierpnia 2014

I znowu..

Po ostatnim poscie, czyli bardzooo dawno temu zacelo sie polepszac, bardzo.. Dotarla do fazy w ktorej mialam moze 5? 6? zaskornikow i nic wiecej... Bylo tak idelanie, zero widocznych, obrzydliwych kropek.. Zyskalam godziny wolnego  czasu, bo nie musialam juz ich poswiecac na retuszowanie zdjec. Chodzilam bez makijazu, cieszac sie niesamowicie idealna cera..

Okolo 3 tyg temu, gdy opiekowalam sie koniem kolezanki (Picaro) postanowilam pojechac na dluuugi spacer, byla to godzina 16? 17? slonce nie bylo tak intensywne jak w samo poludnie, nasmarowalam sie cienka warstwa filtru 50' z mysla ze i tak sie spoce i splynie.. Wyjechalam i czulam sie swietnie. Czulam delikatne promienie sloneczne na barkach, dekolcie i nosie i czole i najbardziej na policzkach.  Zlekcewazylam to i jechalam dalej. Z kucysiem pojechalismy na wojskowy tor wyscigowy, zaczelismy galopowac, na OTWARTEJ przestrzeni, niczym na patelni. Szybko skonczylismy i pojechalimsy do lasu, aby odpoczac. Chodzilismy po lesie kolo godziny i zaczynalismy wracac do domu i nagle! zaczely mnie swedziec plecy, olalam.. moze cos mnie ugryzlo? Przy koniach to norma, gzy, komary, muchy i inne male koczkodany. Wrocilismy w 15 min do stajni, przejezdzajac obok Biedronki, rozsiodlalam konika i poszlam do siodlarnii. Po odlozeniu wszystkiego poszlam sie napic i akuat zerknelam w lustro.. po policzkach i czole zaczela plynac krew.. straszne uczucie.. a zobaczenie tego to koszmar.. z torby wyjelam masc "Aknemycin" na ropne rany i nalozylam. po 5 minutach zostaly tylko strupki. Szybko wrocilam do domu i zaczelam nakladac wszystkie masci, maski, i inne gowna, za przeproszeniem. Wyszlam przez 2 miesiace z wprawy i po porstu spanikowalam, nie wiedzialam co zrobic zeby bylo ok.

Nalozylam gruba warste masci gojacych i nawilzajacych i pszlam spac z nadzieja ze rano bedzie lepiej.

Oczywiscie rano bylo inaczej, niestety nie lepiej....... NA calej twarzy mnostwo kropstek ropnych, pryszczy, strupow, glebokich... wygladajacych jak przypalenia po fajkach. Pokazalam mamie, przerazila sie.. Nic z tym jednak nie dalo sie zrobic.  3 dni pozniej mielismy jechac na mazury, postanowilam ze nie zrezugnuje! Olalam swedzenie i zacisnelam usta. Do czasu wyjazdu smarowalam tr=warz wszystkim czym sie dalo. Zero , ale to ZERO poprawy. Uznalam ze dam rade tak czy siak, znajomi znad jeziora sie moze nie przestrasza.


Wygladalam wtedy mniej wiecej , o tak:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz